Patrycja Kaniewska
To ja Patrycja Kaniewska a to mój blog na 1/2 z moją siostrą Natalią. Ta strona oczywiście jest moja i tylko moja. Ale wspólnie tworzymy coś fajnego co nazywa się pamiętnikowe wspomnienie.
Nauczyła nas tego nasza mama. Ale teraz same sobie już piszemy. Jest to wygodne i ciekawe, czasem pomocne ponieważ wylewamy tu żale i smutki, jak też radości i pomysły hihihi
no i mamy już 2018 r.
W nowy rok wejście z humorem i kolejny w wieku krok hihihi.
15 stycznia ferie w Zawierciu.
Fajny czas, choć ciężkie przeżycia. Moja siostra bardzo chora. Obustronne zapalenie płuc. Trudności w oddychaniu, ciężki czas dla całej naszej rodziny. Wiele przelanych łez, dużo modlitwy dobrych ludzi i wsparcia za które dziękujemy.
Rok 2018 - ciekawie zapowiadający dla nas rok, choć naprawdę ciężki dla mojej siostry Natalki. Choroba, wyjątkowo nie oszczędza od września 2017 r. mojej siostry. Pomimo tego walczymy. Mamy cudowną rodzinę, ogromne wsparcie w mamie i tacie i przyjaciołach.
Moje urodziny 23 stycznia 2018 r.
a oto tort, którego zrobiła mi Ola Kaniewska - a podarowała mi moja mama. Bardzo chciałam mieć rybkę Doris do mojego akwarium. Niestety, kiedy rybka była dostępna, ja nie miałam na nią pieniążków, natomiast kiedy uzbierałam po świętach pieniążki, nie można było kupić nigdzie tej rybki :-( pech
Moja genialna mama wpadła na pomysł zrobienia niezwykłego toru - tak oto otrzymałam moją pierwszą DORIS :-) dziękuję Ola za wykonanie :-)
Szpital Gastrologii Dziecięcej Wrocław:
odwiedziny w szpitalu, babcia Ela przyjechała mnie odwiedzić - bo przecież zapomniałam wspomnieć, że moje urodziny tak naprawdę najpierw obchodziłam w szpitalu, te wyżej to już re urodziny po wyjściu ze szpitala :-)
moje największe szczęście i mój cudowny przyjaciel Czaruś
mój Człowiek Przyjaciel i jego nieposkromiona natura złośliwej siostry - ale kocham ją ponad wszystko i wiem, ze jest to wzajemne
Tutaj TŁUSTY CZWARTEK I MOJE DZIEŁO :-) MNIAM MNIAM - A SERDUSZKO TO DLA MOJEJ MAMUSI
MOJE SPEŁNIONE MARZENIE - JAK WIDZICIE - WARTO MARZYĆ - FUNDACJA MAM MARZENIE ZASIAŁA MI NADZIEJĘ, ŻE WARTO MARZYĆ I TAK DZIĘKI TALENTOWI MOJEJ MAMY I JEJ POMYSŁOM POWSTAŁO AQARIUM MOICH MARZEŃ A DZIĘKI ZARADNOŚCI MOJEGO TATY - ZOSTAŁO WYKONANE
MOJE MEGA ROZROŚNIĘTE AQUARIUM 1500 L - JEST PIĘKNE I TAKIE JAK CHCIAŁAM - DZIĘKUJĘ SPONSOROM I FUNDACJI JAK TEŻ DZIĘKUJĘ RODZICOM - PONIEWAŻ MUSIELIŚMY ZREZYGNOWAĆ Z WIELU RZECZY I TERAZ RODZICE SPŁACAJĄ MOJE MARZENIE - NATI DZIĘKUJĘ ZA WYROZUMIAŁOŚĆ, BO ANI FERII ANI WAKACJI NIE BYŁO PRZEZE MNIE TAK JAK CHCIAŁA - NAJPIĘKNIEJSZE JEST TEŻ TO, ŻE MOJE MARZENIE STAŁO SIĘ PASJĄ TATY A NAWET I MAMY I NATI
Dziękuję Wszystkim za rybki, które mi oferujecie, Pani Uli Kostyle, Pani Karolinie Macowicz, naszym przyjaciołom, bliskim i dalekim znajomym :-)
**********************************************************************************
12 lipca 2016 r.
Moje najwspanialsze chwile w
życiu
- jest ich wiele, ale w tym roku
obecne wakacje 2016 są najwspanialszymi w moim życiu. Spełniło się moje długo
wyczekiwane marzenie.
Dzięki dobroci wielu osób, wolontariuszy Fundacji Mam
Marzenie Pani Ali i Pani Natalii jak i dwóch Pań: Pani Magdy i Pani Kasi –
przedstawicielek firmy Balluff Sp. z
o.o., która jest sponsorem, jak też dzięki
Salonowi Akwarystycznemu Trzmiel mam w domu upragnione morskie akwarium. Dodam tu również moich rodziców, zwłaszcza
tatę, który musiał wiele się nauczyć o pielęgnacji tego akwarium.
Od momentu kiedy Fundacja i firma
Balluff spełniły marzenie mojej siostry Natalii, skrycie w sercu odliczałam
dni, do spełnienia mojego marzenia. Codziennie prosiłam mamę aby sprawdziła e
mail
czy nie nadeszła nowa wiadomość z Fundacji Mam Marzenie. Dni mi się dłużyły a tu cisza. Potrafię czekać i wiedziałam, że warto, ale przyznaję że było to bardzo trudne. Do tego kiedy pani Magda
i Pani Kasia były u nas, dały mi nadzieję, że może firma Balluff dołoży się do mojego marzenia i uda się je spełnić w przyszłym roku. Wiedziałam, że to może trwać długo, ponieważ przecież cały sprzęt i rybki, a do tego koralowce są bardzo drogie, a takich pomysłowych dzieci z marzeniami jest wiele, ale w sercu miałam dużą nadzieję, że jeszcze w tym roku będę mogła zamienić zabawkową rybkę Nemo na prawdziwego Błazenka.
czy nie nadeszła nowa wiadomość z Fundacji Mam Marzenie. Dni mi się dłużyły a tu cisza. Potrafię czekać i wiedziałam, że warto, ale przyznaję że było to bardzo trudne. Do tego kiedy pani Magda
i Pani Kasia były u nas, dały mi nadzieję, że może firma Balluff dołoży się do mojego marzenia i uda się je spełnić w przyszłym roku. Wiedziałam, że to może trwać długo, ponieważ przecież cały sprzęt i rybki, a do tego koralowce są bardzo drogie, a takich pomysłowych dzieci z marzeniami jest wiele, ale w sercu miałam dużą nadzieję, że jeszcze w tym roku będę mogła zamienić zabawkową rybkę Nemo na prawdziwego Błazenka.
Ryby błazenki i dające im
schronienie ukwiały to prawdziwe klejnoty
raf koralowych, związane ze sobą na dobre i złe. Tak bardzo dużo
czytałam o życiu Nemo, że rysowałam rysunki i robiłam plany jak to będzie kiedy
już zamieszkają z nami. Czy podołam obowiązkom i czy pokochają mój Mały świat.
I właśnie stało się.
W maju otrzymaliśmy telefon, rozpoczął się proces
spełniania marzenia. Proces realizacji trwał długo z uwagi na to, że rybki to
nie przedmioty, należało im stworzyć odpowiednie warunki do życia, dlatego całe
spełnianie marzenia trwało w czasie i było trochę przeciągnięte ale moje
wyczekiwanie było tym bardziej większe. Moja radość nie do opisania!
Marzenie spełniło się 31 maja 2016 r. i w ciągu dalszym się spełnia. Dostałam ukwiał i trzy maleńkie błazenki. Są
przepiękne. Do tego rozgwiazdę, wężownicę i krewetki. Dodatkowo mam też
niespodziankę ponieważ do ukwiału była załączona przezroczysta krewetka. Otrzymałam
jednego koralowca. Ale wiem też, że to nie koniec, ponieważ systematycznie
Salon Akwarystyczny Trzmiel powoli wymienia w akwarium sztuczne roślinki na
żywe. Cały proces jak mówiłam musi trwać, aby życie, które powstaje w moim
akwarium dostosowało się do otoczenia i stworzyło warunki do tego aby mogło się
w nim cieszyć.
Pewnie zapytacie mnie czy teraz
siedzę i wymawiam kolejne życzenia do moich błazeneków aby mi je spełniły, tak
jak do złotej rybki? – odpowiem, nie – moje życzenie już zostało
spełnione.
Mam przepiękne akwarium pełne
kolorów (które uwielbiam), od kiedy pamiętam bardzo lubiłam wszystkie kolory
tęczy, lubiłam kolorowe ubrania, kolorowe kredki – wszystko co kojarzy mi się
ze szczęściem i radością. I właśnie moje akwarium to jest to! Jest pełne życia
i nasycone barwami. Uwielbiam siadać przed nim i patrzeć. Można godzinami i
zapewniam, że nic się nie nudzę.
Moje rybki są bardzo mądre.
Kiedy widzą, że
nikogo nie ma, przemieszczają się w akwarium w różne miejsca. Rozgwiazda, która
zwykle jest zakopana w piasku wychodzi na szybę i mackami się przemieszcza,
ukwiał również. Krewetki nieśmiało zaglądają ze skał. Za to Nemo wiedzą, że
jestem. Podpływają do szyby tam gdzie pokaże palcem. Taki przepiękny prezent
sprawiło mi życie i wspaniali ludzie dobrego serca.
Trudno jest mi wyrazić
wdzięczność, która przepełnia mnie od środka, moja radość jest tak wielka
i dodaje mi sił. Dziękuję Wszystkim za te piękne chwile, dziękuję za błazenki, za całe wyposażenie, za dobre serce i za to, że wybraliście moje marzenie do spełnienia - Patrycja Kaniewska
i dodaje mi sił. Dziękuję Wszystkim za te piękne chwile, dziękuję za błazenki, za całe wyposażenie, za dobre serce i za to, że wybraliście moje marzenie do spełnienia - Patrycja Kaniewska
11 - 13 maja 2016 r.
A i to co na zawsze zapamiętam to jedno: nie wolno pisać po ścianach, nawet jak umówicie się z koleżankami to największe prawdopodobieństwo, że któraś Was wystawi i wsypie - nie warto! a drugie to to że udało mi się rozpalić ognisko zgodnie z instrukcją od przewodnika. Czułam się wspaniale, kiedy tego dokonałam. Żadna dziewczyna, ba ani jeden chłopak z naszej klasy tego nie potrafili zrobić. Mi się udało. Bardzo się z tego cieszyłam.
właśnie na tych zdjęciach - tu rozpalam moje pierwsze ognisko...
A tu mały spacerek. A z nami Pani Ula, Pani Ela i Gabi moja koleżanka z klasy. Zdjęcia robi moja mama Ania.
********************************************************************************
1 kwietnia 2016 r.
Mój szczęśliwy dzień wyzwolenia.
I nie jest to pryma aprilis!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wróciłam do szkoły. Do kolegów, koleżanek i do nauczycieli. Jestem
szczęśliwa!!!
W szkole jest super. Czasem trzeba coś stracić aby docenić
to co się miało. Ja teraz wiem, że mam dobrze. Kochanych rodziców i wiele
przyjaciół.
Szkoła jest ssssuper!!!
********************************************************************************
1 marca 2016 r.
pochowałam z tatusiem Stefana pod drzewem. Wybrałam mu szczególne
miejsce, zawsze kiedy popatrzę z oka w kuchni, to będę go wspominała.
Tak samo jak Jey Jeya.
Wierzę,
że Pan Bóg dał mi Stefana na chwilę po to abym zrozumiała, że opiekować
się i być odpowiedzialnym za czyjeś życie nie jest prostym zadaniem.
Jest to bardzo duże wyzwanie.Moi rodzice tak właśnie przeżywają każdą
chorobę moją i Nati. Boją się o nas, czuwają i czasem kiedy są na nas
źli, że zapomnimy o lekach lub inhalacjach lub fizjoterapii to właśnie
ta złość jest ich miłością, bo tak nas kochają, że boją się nas stracić.
Teraz lepiej już to rozumiem. Bo wiem, że bardzo się opiekowałam
Stefanem i dbałam o niego, a pomimo tego nie poradziłam sobie, i być
może to nie moja wina, po prostu tak miało być. Pan Bóg daje i Pan Bóg
ma prawo zabrać.
Pati
*********************************************************************************
*********************************************************************************
Luty 2016 r.
Jeszcze tylko miesiąc i wracam do mojej szkoły. Zaczynam odliczać już dni. Coraz bliżej ku wolności hihihi.
Ferie
spędziłam jak co roku w domu. Mieliśmy super plany, jednakże jak zawsze
choroba plącze wszystko i nie wyszło. Obie z siostrą troszkę się
pochorowałyśmy, do tego w trakcie naszych ferii musiałam stawić się na
komisję o niepełnosprawność, ponieważ kończył się termin mojego
orzeczenia, i tak podsumowując kolejne ferie odbyły się w Kiełczowie.
Moja
mamusia mówi, że na wszystko należy patrzeć pozytywnie, dlatego pomimo,
że nigdzie nie pojechaliśmy to przede wszystkim byliśmy razem i nie
byłyśmy w szpitalu. Nikt nas nie kłuł.
Muszę
przyznać, że mamy fantastycznych rodziców i mama zrobiła plan na
ostatnie kilka dni ferii. Plan był obfity w przygody. Od rana do
wieczora poznawaliśmy nasze miasto Wrocław. Byliśmy w Hydropolis w
Muzeum Wody, jeździliśmy na go-kardach, chodziliśmy do kręgielni i na
basen. Od rana do wieczora razem z rodzicami i przyjaciółmi. To były
naprawdę super dni. Na uwieńczenie na samiuśki koniec tatuś zawiózł nas w
miejsce gdzie podają super knysze. Od dawna miałam straszną ochotę na
knyszę i udało się. Naprawdę było super.
*********************************************************************************
29 lutego 2016 r. - Stefan zachorował. Nie uratowałam go. Straciłam go.
Kiedy
w niedzielne popołudnie wyjeżdżaliśmy odwiedzić babcie Elę i
dziadziusia Henia wszystko było jeszcze ok. Jak wróciliśmy jak zawsze
pobiegłam do niego i zobaczyłam że się nie rusza. Bardzo mi ciężko i
smutno. Tak starałam się i tak mocno kochałam go. Jest mi przykro, zę
nie mogłam nic zrobić. Wszyscy płakaliśmy. Mama też. Bardzo się do niego
przywiązaliśmy. Mama jak wcześniej się go bała brać na ręce to
codziennie do niego zaglądała i witała się z nim po pracy.
Kiedy
odszedł, tą ostatnią noc chciałam spędzić z nim w pokoju. Moja mama też
została z nami. Spała na materacu, ale wiem bo słyszałam, że w nocy
budziła się i zaglądała do terrarium czy czasem się nie obudził. Ja też
po cichu myślałam, że zasnął i zaraz się obudzi, ale dużo czytałam o
żółwiach, czułam że to nie sen. Jest mi przykro, że nie poradziłam
sobie. Wiem jak bardzo boli stracić kogoś bliskiego. Ja właśnie tego
doświadczyłam.
*********************************************************************************
Listopad; Grudzień 2015 r. i Styczeń 2016 r.
Witajcie, chciałabym podzielić się z Wami moimi trudnymi doświadczeniami.
Od października 2015 r. moi rodzice postanowili abym nie chodziła do szkoły. Musiałam mój obowiązek nauki realizować w domu. Mam tak zwane nauczanie indywidualne. Do marca 2016 r. jestem uziemiona w domu.
Piszę to dla tych, którzy boją się nauczania indywidualnego. Ja też tego nie chciałam i dalej nie chcę. Ale muszę przyznać, że ma to swoje zalety. Nauczyciele, którzy przychodzą i poświęcają mi swój czas są super. Są bardzo ciepli, mili, ale też wymagający. Ja spokojnie się wysypiam i zdążam z rehabilitacjami. Mam duuużo wolnego czasu.
Poprzez tą formę uczenia się mogą zobaczyć, że ja też jestem obowiązkowa, że nie jestem słabym uczniem, że się staram bardzo. Mogą poznać mnie taką jaka jestem. Pewnie teraz myślicie - to czemu tego nie chcę - odpowiedź jest prosta - chcę do przyjaciół, chcę do kolegów i koleżanek.
Bardzo mi brakuje wszystkich w szkole, nie mogę uczestniczyć w życiu Szkolnego Koła Caritas, gdzie bardzo lubiłam się udzielać i działać, nie mogę brać udziału w grach zespołowych na w-fie i to jest ta wada nauczania indywidualnego.
Jak to się mówi, nie można mieć wszystkiego, ale zawsze jakieś wyjście jest z trudnego przeżywania danego problemu. Moja Pani wychowawczyni i moja poprzednia Pani wychowawczyni zadbały dokładnie o to abym przeżyła spokojnie ten czas. Bardzo dziękuję tu Pani Elżbiecie Wojcińskiej, która przychodziła do mnie do domu, kiedy byłam chora i pomagała mi nadrobić zaległości z matematyki, zanim mogliśmy rozpocząć nauczanie w domu. Bardzo mi Pani wtedy pomogła i ja to doceniam. Chciałabym podziękować też mojej Pani wychowawczyni za to, że kiedy mam trudne chwile, ona to potrafi wyczuć i przysyła do mnie moje koleżanki. Dziękuję Pani Gosi Młotek z Caritasu, która napisała mi kartkę na święta. Nie zapomnieli o mnie i dalej czekają abym z nimi mogła pomagać innym. Lubię się czuć potrzebna i obiecałam sobie, że znów postaram się być najlepszym wolontariuszem takim jak kiedyś.
Brakuje mi tego zamieszania i gwaru w szkole. Brakuje mi Was koledzy i koleżanki i bardzo dziękuję tym, którzy chętnie mnie odwiedzacie. To są super chwile, móc z Wami pograć w gry.
- Patrycja
26 marca 2014 r.
Witajcie. Wróciłam po długim czasie. Nie potrafię pisać sama i prowadzić bloga, dlatego robię to wspólnie z mamą i Natalką.
Ale jest to super zabawa. Taki fajny pamiętnik.
Dziś mam już 9 lat. Jestem w 3 klasie Szkoły Podstawowej w Kiełczowie. W czerwcu będę zdawała do Szkoły Muzycznej gdzie uczy się moja siostra Nati.
Też chcę grać na trąbce. Na ten moment Natalia udziela mi instrukcji i korepetycji w tym temacie. Trąbkę już mam:
To nasze kochane pieski Perła i Bobi - dwa małe wariaty
A tu razem z naszą kochaną mamą. Malujemy i tworzymy = RAZEM
A teraz mam pomysł: chciałabym podzielić się moimi pracami, które uwielbiam wykonywać:
Oto moje żabki:
Uwielbiam pracować z plasteliną. Mama mówi że jestem "złota rączka" - to na prawdę moja pasja :-)
********************************************************************************
Tak to się tu wszystko z blogowaniem zaczęło ....*********************************************************************************
Styczeń 2016 r.
W
kościele naszym parafialnym w Kiełczowie śpiewamy Panu Bogu: Ja, Nati i
Oliwka - nasza kuzynka. Tak od serca i tak z radością, ciesząc się z
narodzin naszego Jezusa.
**********************************************************************************
W grudniu 2015 r. zamieszkał z nami nasz nowy członek rodziny - Stefan. Jego numer to 35.
Jest
niezwykły, maleńki i piękny. Bardzo cichy, spokojny i bezkonfliktowy.
To żółw grecki. Aby móc go mieć rozbiłam moją skarbonkę i oddałam
wszystkie oszczędności. Nie żałuję tego. Bardzo kocham zwierzęta.
Chciałam mieć żółwia. Jest kochany. Je mi z ręki - co oznacza, że mi
ufa. Codziennie ważę Stefana. W moim pokoju zrobiłam mu razem z tatusiem
terrarium. Jest tylko mój. Uczę się przy nim odpowiedzialności. W
końcu odpowiadam za czyjeś zdrowie i życie. Muszę bardzo o niego dbać.
Często wieczorem czytam Stefanowi moją lekturę. Kiedy chcę się wyżalić
on wysłuchuje często mojego gadania. Podziela moje żale i smutki. Stefan
jest super.
********************************************************************************
Witajcie, chciałabym podzielić się z Wami moimi trudnymi doświadczeniami.
Od października 2015 r. moi rodzice postanowili abym nie chodziła do szkoły. Musiałam mój obowiązek nauki realizować w domu. Mam tak zwane nauczanie indywidualne. Do marca 2016 r. jestem uziemiona w domu.
Piszę to dla tych, którzy boją się nauczania indywidualnego. Ja też tego nie chciałam i dalej nie chcę. Ale muszę przyznać, że ma to swoje zalety. Nauczyciele, którzy przychodzą i poświęcają mi swój czas są super. Są bardzo ciepli, mili, ale też wymagający. Ja spokojnie się wysypiam i zdążam z rehabilitacjami. Mam duuużo wolnego czasu.
Poprzez tą formę uczenia się mogą zobaczyć, że ja też jestem obowiązkowa, że nie jestem słabym uczniem, że się staram bardzo. Mogą poznać mnie taką jaka jestem. Pewnie teraz myślicie - to czemu tego nie chcę - odpowiedź jest prosta - chcę do przyjaciół, chcę do kolegów i koleżanek.
Bardzo mi brakuje wszystkich w szkole, nie mogę uczestniczyć w życiu Szkolnego Koła Caritas, gdzie bardzo lubiłam się udzielać i działać, nie mogę brać udziału w grach zespołowych na w-fie i to jest ta wada nauczania indywidualnego.
Jak to się mówi, nie można mieć wszystkiego, ale zawsze jakieś wyjście jest z trudnego przeżywania danego problemu. Moja Pani wychowawczyni i moja poprzednia Pani wychowawczyni zadbały dokładnie o to abym przeżyła spokojnie ten czas. Bardzo dziękuję tu Pani Elżbiecie Wojcińskiej, która przychodziła do mnie do domu, kiedy byłam chora i pomagała mi nadrobić zaległości z matematyki, zanim mogliśmy rozpocząć nauczanie w domu. Bardzo mi Pani wtedy pomogła i ja to doceniam. Chciałabym podziękować też mojej Pani wychowawczyni za to, że kiedy mam trudne chwile, ona to potrafi wyczuć i przysyła do mnie moje koleżanki. Dziękuję Pani Gosi Młotek z Caritasu, która napisała mi kartkę na święta. Nie zapomnieli o mnie i dalej czekają abym z nimi mogła pomagać innym. Lubię się czuć potrzebna i obiecałam sobie, że znów postaram się być najlepszym wolontariuszem takim jak kiedyś.
Brakuje mi tego zamieszania i gwaru w szkole. Brakuje mi Was koledzy i koleżanki i bardzo dziękuję tym, którzy chętnie mnie odwiedzacie. To są super chwile, móc z Wami pograć w gry.
- Patrycja
*********************************************************************************
26 marca 2014 r.
Witajcie. Wróciłam po długim czasie. Nie potrafię pisać sama i prowadzić bloga, dlatego robię to wspólnie z mamą i Natalką.
Ale jest to super zabawa. Taki fajny pamiętnik.
Dziś mam już 9 lat. Jestem w 3 klasie Szkoły Podstawowej w Kiełczowie. W czerwcu będę zdawała do Szkoły Muzycznej gdzie uczy się moja siostra Nati.
Też chcę grać na trąbce. Na ten moment Natalia udziela mi instrukcji i korepetycji w tym temacie. Trąbkę już mam:
Uczę się też grać na gitarze i to na poważnie :-)
To nasze kochane pieski Perła i Bobi - dwa małe wariaty
A tu razem z naszą kochaną mamą. Malujemy i tworzymy = RAZEM
Kocham
moją siostrę. Moją całą rodzinę i jestem szczęściarą że mnie tak mocno
wszyscy kochają. Zycie jest piękne kiedy jest tylko miłości dookoła.
A teraz mam pomysł: chciałabym podzielić się moimi pracami, które uwielbiam wykonywać:
Oto moje żabki:
Uwielbiam pracować z plasteliną. Mama mówi że jestem "złota rączka" - to na prawdę moja pasja :-)
********************************************************************************
Mam na imię Pati, mama pomaga mi w pisaniu, tak jak i Nati. Tworzymy coś razem i to jest fajne. Uczymy się wspólnie pisać na blogu. Mama pokazywała nam kiedyś swoje pamiętniki. Myślę, że blogowanie jest ciekawsze :-)
Ja uwielbiam malować, rysować i lepić z gliny. Chciałabym być w przyszłości artystą. Lubię też łowić ryby. Wiem, że jak na dziewczynę to dziwna pasja ale lubię spędzać czas i cierpliwie czekać na "złotą rybkę" Kiedy ją złowię to poproszę o zdrowie dla mnie, dla mojej siostry, dla bliskich mojemu sercu ludzi jak również dla wszystkich chorych dzieci. Tych co nie mogą chodzić, tych co są kute w szpitalach i tych co bardzo coś boli. Wiem jak to jest i dlatego czekam na moją złotą rybkę. Ona przyjdzie tylko należy być cierpliwym i wierzyć... tak mówi nasza mama
Na razie do tej pory złowiłam tylko kilka karpi. Ale jeden taaki wielki to wspólnie z takimi fajnymi panami którzy mnie uczyli wędkować p. Jasiem i p. Wojtkiem - to naprawdę był duuuży karp miał ok. 10 kg. wagi. zresztą zobaczcie sami...
Ten karp to prawie jest połowa mnie - tak mówi mój tatuś który mi zawsze towarzyszy na wyprawach podczas sezonu dla wędkarzy :-)
**********************************************************************************
och te pasje .....
radość wielka
duma - patrzcie jaka super złota rybka
damy radę - razem na pewno
o proszę - na kolacje już mamy:-)
a złowię coś jeszcze :-)
dałam jej popływać a teraz na patelnię :-)
Pati przykro mi z powodu Stefana -
OdpowiedzUsuńAle ważne że masz dwa nowe żółwie :)
OdpowiedzUsuń